Silniki proste (z jednostopniowym rozprężaniem pary)
Są to silniki, w których para rozpręża się w cylindrze tylko raz, i gdy
przesunąwszy tłok wykona swą pracę (ochładzjąc się jednocześnie) usuwana jest
przez zawór wylotowy do dymnicy, a stamtąd do atmosfery. Zanim uleci przez
komin zdąży jeszcze tylko wytworzyć ciąg zasysając gazy spalinowe ze skrzyni
ogniowej. Silniki takie były najczęściej stosowane, jako najprostsze w budowie,
łatwe w obsłudze i konserwacji. Stosowano warianty dwu- trzy- i czterocylindrowe.
Wadą tych silników jest to, że znaczna część energii pary jest marnowana. Nie
można bowiem zbytnio rozprężyć pary w jednym suwie tłoka, gdyż powoduje to
znaczne ochłodzenie całego cylindra i w konsekwencji gorąca para doprowadzona
do niego w następnym suwie traci część swej energii na podgrzanie cylindra. W
silnikach zasilanych parą nasyconą dochodziło często nawet do kondensacji czyli
skroplenia pary wpadającej do cylindra, co powodowało spadek jej użytecznej
energii do zera. Częściowo można temu zjawisku zaradzić stosując wynalazek
Jakóba Watta: umieścić cylinder w otulinie parowej, dzięki czemu się tak
szybko nie schładza. Drugim i najczęściej stosowanym rozwiązaniem jest
stosowanie przegrzewacza, dzięki któremu para wpadająca do cylindra jest
przegrzana, a więc ma temperaturę dużo wyższą od punktu kondensacji. Nie
eliminuje to jednak strat związanych z tym, że para opuszczająca cylinder ma
jeszcze dużo enargii, która idzie w komin.
Silniki sprzężone (z wielostopnowym rozprężaniem pary)
Chcąc wykorzystać energię pary nie do końca schłodzonej i rozprężonej po
przesunięciu tłoka w cylindrze (wykonaniu pracy) skonstruowano silniki sprzężone.
Silnik taki posiada minimum dwa cylindry, z reguły umieszczone na zewnątrz ostoi.
Para po wstępnym rozprężeniu w pierwszym cylindrze (wysokociśnienniowym) jest
doprowadzona do drugiego (niskociśnieniowego), gdzie rozpręża się dalej -
przesuwając jego tłok (wykonując pracę) i jest odprowadzana do dymnicy. Aby
zapewnić równomierną pracę zaworów suwakowych obu cylindrów, cylinder niskociśnieniowy
musi być odpowiednio większy, co można uzyskać poprzez zwiększenie jego
średnicy i/lub długości (czyli skoku tłoka).
Jeżeli ten drugi cylinder ma napędzać tę samą oś lokomotywy to skok jego tłoka
powinien być taki sam jak pierwszego, pozostaje więc zwiększenie średnicy.
Cylinder wysokociśnieniowy ma mniejszą średnicę, a niskociśnieniowy większą (odpowiednio
do spadku ciśnienia w wysokociśnieniowym), tak, aby siła działająca na tłok była
w obu cylindrach podobna (F=p x S: siła jest iloczynem ciśnienia i powierzchni tłoka).
Stosunek objętości cylindra wysokociśnieniwego do niskociśnieniowego wynosi zwykle 1:2¼.
W silnikach z rozrządem pary przy pomocy zaworów grzybkowych poruszanych krzywkami
(Lenza, Caprottiego)
nie trzeba zapewniać równomierności pracy zaworów, więc wielkość obu cylindrów
może być taka sama, przy zwiększonej szybkości pracy zaworów cylindra
niskociśnieniowego.
W przypadku zastosowania standardowego rozrządu pary z zaworami suwakowymi,
(np. Stephensona) pojawia się problem z
rozruchem, gdyż w silniku prostym (np. bliźniaczym) jeżeli nawet tłok jednego z
cylindrów jest w położeniu martwym, to tłok drugiego cylindra nie jest i silnik
posiada zawsze moment rozruchowy. Natomiast w silniku sprzężonym, jeżeli akurat
tłok cylindra wysokociśnieniowego jest w położeniu martwym, to silnik nie ma
momentu rozruchowego, bo cylinder niskociśnieniowy jest zasilany parą nie
wprost z kotła, ale z cylindra wysokociśnieniowego (który pechowo ustawił się w
położeniu martwym i ani drgnie). Rozwiązaniem jest dodatkowy zawór, którym na
czas rozruchu para podawana jest wprost z kotła do cylidra niskociśnieniowego.
Dopiero po kilku obrotach kół maszynista zamyka ten zawór, równocześnie za
pomocą innego zaworu otwiera dopływ pary do cylindra niskociśnieniowego
z wysokociśnieniowego. Również w przypadku podjazdów pod strome wzniesienia
można w ten sposób zwiększyć moc silnika doprowadzając parę wprost z kotła do
obu cylindrów, tak jak podczas rozruchu.
Zasadniczo termin "silnik sprzężony" odnosi się do sytuacji gdzie para
rozprężana jest dwustopniowo, jest on jednak stosowany szerzej. Budowano bowiem
silniki, w których para rozprężana była trój-, a nawet czterostopniowo i choć
nie stosowano ich w lokomotywch prawie w ogóle, to były popularne na przełomie
IXX i XX wieku na statkach parowych.
Podstawową zaletą silnika sprzężonego jest zwiększenie sprawności, czyli
zmniejszenie zużycia węgla i wody przy jednoczesnym zwiększeniu mocy dzięki
temu, że para rozpręża się i ochładza w dłuższym cyklu. Dodatkową zaletą jest
równy chód silnika, co umożliwia osiąganie większych prędkości i powoduje
mniejsze zużycie szyn. Silniki te stosowano więc w lokomotywach
przeznaczonych do pracy w terenach górskich, o dużym nachyleniu zboczy i słabym
torowisku.
Główną wadą silników sprzężonych jest ich skomplikowana budowa, co
się z kolei wiąże z koniecznością znacznie większej dbałości o nie i wymaga
dużej staranności i kwalifikacji od obsługi. W szczególności dotyczy to
lokomotyw dwu- i wieloczłonowych, gdzie dodatkowe trudności sprawia uszczelnienie
giętkiego połączenia przewodu z parą.
Pod koniec IXX i na początku XX wieku wiele prób zastosowania tych silników
w lokomotywach nie powiodło się, gdyż wymagają one od konstruktora bardzo
starannego zaprojektowania przepływu pary, która ma tendencję do szybkiego
wychładzania się przepływając przez długi przewód doprowadzający ją z jednego
cylindra do drugiego, co często prowadziło do kondensacji pary i straty całej
mocy. Dotyczy to szczególnie silników na parę nasyconą, gdzie temperatura pary
dostarczonej do cylindra wysokociśnieniowego jest znacznie niższa niż w
przypadku pary przegrzanej. Bardzo dobre rezultaty w dziedzinie konstrukcji
silników sprzężonych osiągał Andrzej Chapelon
w latach trzydziestych XX wieku. Potrafił on tanim sposobem drastycznie podnieść
sprawność maszyn produkowanych na początku wieku powiekszając nieznacznie przegrzewacz
(co podnosiło temperaturę poczatkową pary), stosując cylindry w otulinie parowej
i przegrzewanie wtórne. Cylinder znajdując się w otulinie parowej
wychładzał parę znacznie wolniej, a para opuszczająca cylinder wysokociśnieniowy
trafiała z powrotem do przegrzewacza, który ją podgrzewał
i stąd dopiero do cylindra niskociśnieniowego.